Saturday 20 October 2012

Reunion (Polski) - 2012/10

Reunion lezy na Oceanie Indyjskim,  200km od Mauritious i 700km od Madagaskaru i nalezy do Francji, wiec dowod osobisty wystarczy by tu wjechac i szczepionek nie potrzeba. Lot z Paryza trwa 10 godz. Zima, maj do listopada, jest sucha i kolo 25 stopni. Lato, grudzien do kwiecien, jest mokre. Plaze nie sa tu tak imponujace jak na Sheychelles i Mauritious, ale sa wulkany i mnostwo szklakow wiec nudzic sie nie mozna. Wyspa mierzy sobie 70x50km ale drogi niesamowicie kreta i strome, zamin zjechalismy na dol wyspy na liczniku mielismy juz 350km. 

Reunion nie ma rdzennej ludnosci, zamieszkiwana jest przez ludnosc mieszana (francuzow, potomkow niewolnikow afrykanskich, chinczykow ktorzy w XVII wieku przybyli tu handlowac oraz indianow, ktorzy po upadku niewolnictwa przybyli tu w poszukiwaniu pracy). Jezykiem urzedowym jest francuski ale w potocznej mowie uzywaja oni jezyk kreolski  (mieszanka francuzkiego, indianskiego i afrykanskiego). Mieszanka kulturalna jest odzwierciedlona w kuchni kreolskiej, wiekszosc potraw zawiera curry. Jesli wierzyc naszej ksiazce, to specialnoscia lokalna jest curry z nietoperza (ale na menu w restauracji nie widzielismy).



Widoki sa niesamowite, ciezko je opisac wiec blog bedzie krotki a zdjec sporo. Najbardziej popularne sa tu 3 szlaki circle de Salazie, de Mafate i de Celaos - chodzi sie od 3-5 dni i zatrzymuje na noc w malych gorskich wioskach. My za pozno sie zabralismy za organizacje wiec musielismy sie zadowolic chodzeniem na jednodniowe wyprawy.

Po calonocnym locie postanowilismy spedzic 1 dzien na odsypianiu w St Denis, stolicy Reunion. No i nie byl to start jaki oczekiwalismy bo miasto takie sobie, pare fajnych kolonialnych budynkow ale gina one wsrod malych nowoczenych zaniedbanych zabudowan. Restauracje fajne ale ceny astronomiczne wiec caly pierwszy dzien przespalismy w hotelu i zadowolilismy sie pizza na wynos.


Na drugi dzien wstalismy wczesnym rankiem i pojechalismy do Salazie, gdzie mieslismy isc na maly trek na punkt widokowy a skonczylismy na prawie calodniowym lazeniu na szlaku La Belier parking - Col de Fourche - La Nouvelle - Col des Beufs parking (part of the circus de Salezie). Humory od razu nam sie poprawily, bo widoki naprawde dech zapierajace i jedne z ladniejszych jakie widzielism, sceneria urozmaicona i zmieniajaca sie. W drodze powrotnej zajechalismy do Hell Burg - bardzo zrelaksujaca i fajna ma miejscowosc w gorach. 



Nastepne 3 dni spedzilismy na zachodnim wybrzezu, w Entre Deux - miejsce samo w sobie rewelacyjene z basenem i bardzo gustownym pokojem ale polozone troche za daleko do naszych atrakcji (nic blizej nie udalo nam sie znalesc). W niedziele, pojechalismy do Grand Basis (zwany tez zagubiona dolina) - niesamowity punkt widokowy, jak z Jurasic Park filmu. Niedziela to dla lokalnych to czas spotkan rodzinnych i najczesciej w formie pikniku - cale rodziny zjezdzaja sie samochodami pelnymi jedzenia, swoimi grilami, pojawiaja sie stragany  sprzedajace nie pamiatki ale owoce i lokalne smakolyki. No ale delektowanie sie atmosfera nie bylo wystaraczajace i wiec poszlismy to wioski na dole - i nie pytajcie sie czemu bo wioska nie byla rewelacyjna, trzeba bylo zejsc 600m po prawie pionowym zboczu co zajelo nam 2 godz no i potem trzeba bylo sie wspiac znow na gore - razem 4 godz, zajechalismy sie troche niepotrzebnie bo widok z gory byly znacznie lepszy niz z dolu.


Najwieksza atrakcje wyspy jest aktywny wulkan Piton de la Fournaise. Ostatnia erupcja byla w kwietniu 2010 a krater ma 900m srednicy. Najpierw jedzie sie 30km lasem gdzie stopniowo wysokie sosny zastepuja karlowate krzaki a na koncu przez Plain des Sable (ksiezycowy krajobraz, pole zstygnietej lawy i pylow wulkanicznych) az do parkingu, skad zaczyna sie 5 godz = 14km powrotny trek. Trek byl ciekawy, najpierw schodzilo sie po 527 schodach wzdloz pionowej skaly a potem caly czas sie szlo sie po zastygnietej nierowno lawie. Trek interesujacy aczkolwiek nie az tak imponujacy jak Vilarica w Chile gdzie czubek jest oblodzony, z krateru bucha dym a zejscie to zjazd na tylku po sniegu. Po powrocie zjedlismy tradycyjny obiad w naszym B&B gdzie probowalismy lokalne potrawy, na deser mielismy ciasto ze slotkich ziemiakow i probowalismy lokalne nalewki z rumu.







Po 3 dniach chodzenia pora bylo znow sie ruszyc, nastepny postoj Cilaos, polozonego 1,200 mnpm,  u podnoza najwyzszego szczytu (nieaktywnego wulkanu) Des Neiges 3070 mnpm - niby tylko 33km i wg przewodnika 422 zakrety ale bylo to na tyle przerazajace, ze wjezdzajac bylismy za mocno przejeci by podziwiac widoki a zjezdzajac padalo i byla mgla i nic nie bylo widac. Po trudach podrozy mielismy relaksujacy dzien ale ze siedzenie i nic nie robienie nie sluza nam nastepnego dnia wstalismy wyjatkowo wczesnie jak na nas i ruszylismy na 4.5 godz szlak Col du Taibit, ktory dzieli circle de Mafate i de Cilaos. Jak nigdy na gorze mielismy prawie 2 godz drzemke a na lunch imelismy lokalne awokada (nie dosc ze pyszne to w porownaniu do tego co kupujemy w sklepie gigantczne).  No ale nadeszly chmury i zrobilo sie zimno i trzeba bylo wracac na dol.




Ostatnie 3 dni spedzilismy w przecudnym drewnianym domu z widokiem na morze na plantacji drzew owocowych - do plazy bylo 15min ale polozenie i domek to jak w raju, Nie sadze by w ktorejkowielwiek restauracji tak dobrze smakowal obiad jak przez nas samych ugowowane olbrzymie krewetki z butelka wina na tarasie i widok zachodzacego slonca.  Mielismy nawet wielki grill z krewetek i ryby Merlin - oczywiscie na swiezym powietrzu pod palmami.





Michal oczywiscie nie mogl wysiedziec w miejscu i pojechal na zjazd z wulkanu la Maido rowerem gorskim.  Na wysokosc 2200 m wjezdzalo sie autobusem a potem po stromych szlakach zjezzalo sie do poziomu morza.  Na szczescie tylko raz sie przy zjezdzie przwrocil i raz wjechal w plot i poza ramieniem obrysowanym zadnych powaznych uszczrbkow wiec zjazd mozna zaliczyc do udanych.

Po poludniu poszliszmy szlakiem od naszej farmy do morza.  Woda ciepla i czysta ale piasek na plazy niestety nie taki sam jak w Cancun czy na Florydzie.  Do pelni szczescia brakuje dlugiej piasczystej plazy.
Plaza w La Hermitage, 5km od nas, znacznie bardziej nam sie podobala.


Ostatni dzien spedzilismy aktywnie - pojechalismy tym razem samochodem na punkt widokowy la Maido, na szlaku Circle de Malafate. Dojechac nam sie nie udalo bo droga byla waska, samochodow poparkowanych mnostwo no bo przeciez jest sobota, wiec calymi rodzinami lokalni jada na pikniki, wiec rozsadnie zaparkowalismy i ostatnie 4km przeszlismy na piechote.Nawet ku naszej wielkiej radosci hmury, ktore siedzialy na gorze od dwich dni na chwile sie rozeszly i zobaczylismy kawalek niebieskiego nieba.

Dodatkowa atrakacja, i powodem wielkiego tloku na drodze, byl bieg Grand Raid - jeden z najwiekszych wydarzen sportowych nawyspie. Trasa idzie wzdluz calej wyspy 162km wiekszosci po szlakach gorskich (przewyzszenie 9,643m). Najlepsi potrzebyji 24godz by  ukonczyc bieg, start byl o 22.







Dziesiec dni minelo nam bardzo szybko.  Wyspa byla ciekawa i zupelnie inna od innych na ktorych bylismy.  Byla bardzo francuska i poza dwoma Mc Donaldami, ktore widzielismy restauracje bylo autentyczne.  Do pelni scczescia brakowalo troche zrozumienia Francuskiego, bo bardzo rzadko sie zdarzalo zeby ktos po Angielsku mowil.  Jako polaczenie gor i plazy to miejce super i nawet jeszcze przez kilka dni spokojnie by sie cos znalazlo do zrobienia, ale pewnie juz bysmy tu nie wrocili bo tyle jest innych nowych miejsc ktore mozena jeszcze zwiedzic.  Chyba ze na race...

Wednesday 3 October 2012

Bawaria (Polski) - 2012/09

 W presencie pare lat temu dostalam ksiazke, 501 miejsc ktore trzeba zobaczyc. No i okazalo sie, ze jak do tej pory tylko 112 miejsc odwiedzilismy i w ramach poprawienia statystyki pojechalismy w niemieckie Alpy zobaczyc Kehlstein (Orle Gniazgo = Eagle Nest). Musimy ze wstydem przyznac, ze wiedza historyczna nie blyszczymy, wiec nie od razu skojazylismy to z Hitlerem i III Rzesza.

Wiec nasza ekspresowa lekcja historii zaczela sie w piatek wieczorem, gdy po 4 godz dojechalismy to naszego hotelu. Okolica bardzo urocza, najfajniejsze miejsce jakie do tej pory widzielismy podczas naszych niemieckich wypadow. Pogoda niestety nie zapowiadala sie dobra, wiec w sobote rano pojechalismy na przejazdzke po Koningssee – bardzo uroczym jeziorku otoczonym gorami. Plywaja po nim elektryczne statki, woda czysta. Pierwszy przystanek po 35min to kosciolek St Barthomole.
wlasnie odbywalo sie tam wesele, para mloda i wszyscy goscie ubrani byli w tradycjonalne bawarskie stroje

Potem nastepne 30min i wysiedlismy na drugim koncu Konigssee, gdzie poszlismy na spacerek wokol drugiego miejszego jeziora Oberssee, gdzie w drewnianej chacie (restauracji) mozna bylo kupic swieze mleko, piwo i kromke wiejskiego chleba. Spokoj i cisza, nawet nadciagajace ciemne chmury nie popsuly nam humorow.

Wieczor w ramach relaksu spedzilismy w Rupertus termach – nie az tak spektakularne jak w Budapeszcie ale frajda byla, szczegolnie w basenie na dworzu gdzie co chwila zmienialy sie kolory, takie troche disco ale fajne.
W niedziele nie poszla wg planow. Wycieczke historyczna po okolicy byla wykupiona wiec nie mielismy wyboru i musielismy na szybkiego wymyslec plan B. No a jak sie zbytnio historii nie zna i przyjezdza nieprzygotowanym to latwo nie bylo – ale z pomoca internetu na komorce i mapa w reku postanowilismy podazyc trasa wycieczki.
Pierwszy przystanek to byl Obersalzberg – spokojna wioska, ktora przeksztalcono w poludniowy sztab Nazistowskiej Partii. Podczas II wojny swiatowej Hitler najwiecej czasu spedzil tu w Obersalzberg i Wilczym Szancu.  Dzis wybudowano tam centrum dokumentacji z ciekawym audio przewodnikiem a pod nim znajduje sie bunkier. Obersalzberg byl pod okupacja amerykanow do 1996 i tylko mala jego czesc byla otwarta dla turystow.
Hitler od poczatku lat 30stych spedzal wakacje tutaj wynajmujac maly drewniany domku Haus Wechenfeld – to tu napisal 2gi rozdzial “Main Kampf” . Z pieniedzy, ze sprzedazy ksiazki po zostaniu kanclerzem kupil i rozbudowal domek i tak powstala okazala wielka rezydencja Berghoff. Na poczatku Hitler byl portetowany jako bardzo przystepny, kochajacy nature i dzieci, piekna sceneria dopelniala ten obraz. Bardzo szybko Obersalzberg przeksztalcilo sie w meke dla czlonkow parti nazistowskiej i tlumy zaczely naplywac by zobaczyc Hitlera. W tym tez czasie nazisci zaczeli wykupywac (lub zmuszac do sprzedazy) mieszkacow Obersalzberg i w rezultacie wszyscy mieszkancy emigrowali a ich domy zostaly zamienione na placowki partyjne i domy czlonkow partii. Za tym wszystkim stal asystent Hitlera, bardzo przewrotny, Martin Bordman. Hitler uwielbial Berghof, bedac tam codziennie chodzil na przechadzke do Mooslahnerkopf herbaciarni, mala drewniana herbaciarnia okolo 1km od Berghof – wiekszosc zachowanych zdjec Hitlera tam wlasnie zostala zrobiona (aczkolwiek czesto uwaza sie nieslusznie, ze pochodza one z Kehlestein). 
Tak wygladal Berghouse (dom Hitlera) Nazi spalili go tuz przed wkroczeniem Armii Czerwonej a wszystkie inne pozostalosci zostaly porozbierane przez rzad Bawarii w 1953 i 2003 roku (dzis na miejscu domu jest 13 dolek pola golfowego), w obawie ze zamieni sie to obiekt kultu neo-Nazistow.

W ramach 50 prezentu urodzinowego narod niemiecki wybudowal dom Kehlsteinhaus (Orle Gnazdo) 1834 metrow npm – oczywiscie Martin Bordman stal za tym. Prowadzi do niego stroma 28% 6.5 km droga po czym ostatni 120 metrow jedzie sie piekna winda z bronzu w szybie wydrazonym w skale.  Obecnie znajduje sie tam restauracja. Budynek zostal czesciowo zbyrzony podczas II wojny swiatowej ale wielki czerwony kominek z marmuru czerownego, present od Musoliniego, uchowal sie.

Wredne wrony (a moze to sa kruki?) wogole sie ludzi nie boja, jedza z reki i wyjadaja z talerza jak tylko nadarzy sie okazja

Z budynku roznosi sie przepiekny widok aczkolwiek Hitler nie lubil Kehlstein, gdyz mial lek wysokosci, i odwiedzil go tylko pare razy w towarzystwie dyplomatow zagranicznych. 
Jak mysmy tam dotarli bylo niesamowicie, bylismy nad chmurami i widac tylko bylo czubki sasiednich gor - jak w bajce, niesamowite wrazenie
Hotel zum Turken polozony byl w bardzo bliskim sasiedztwie Berghof (domu Hitlera) i cieszyl sie bardzo duzym powodzeniem wsrod naplywajacych fanow Hitlera. I to byl problem, gdyz bardzo wczesnie zwrocil na siebie uwage Martina Bordmana, ktory na poczatku chcial go kupic ale dostal odmowe po czym zeslal wlasciciela do Dachau i po torturach zmusil do sprzedazy (oficialnie zaplacil rynkowa cene 165tys ale 90tys z tego automatycznie zostala zciagnieta na partie a reszta poszla na pokrycie kosztow sprzedazy i w rezultacie wlasciciele nie dostali nic). Po przejeciu przez nazistow hotel zostal zamieniony w dom dla zolnierzy. Podczas bombardowan w 1945 zostal prawie doszczetnie zburzony i gdyby nie to, ze corka bylego wlasciciela odkupila ruiny hotelu (repatriacji) zostal by kompletnie zrownany z ziemia jak wszystkie inne budynki by zniszczyc jakiekolwiek znaki po okresie III Rzeszy. Dzis dalej nalezy do rodziny i funkcjonuje jako hotel. Pod hotelem sa bunkry, do ktorych mozna wejsc - znajduja sie tam sale tortur pomalowane na czarno i okolo 1km tunelow (reszta zamknieta ze wzgledow bezpieczenstwa). 

Adolf Hitler urodzil sie w Austrii kolo Linz i chcial zostac malarzem, ale zostal odrzucony przez Wiedenska Akademie dwa razy. Nie znosil palaczy i mial klopoty z ukladem trawienia co zmusilo go do zostania vegetarianinem. Wierzyl nieograniczenie swojemu doktorowi, Thodorowi Morell, ktory specializowal sie w medycynie niekonwencjonalnej. Niektorzy historycy twierdza, ze Hitler byl uzalezniony od methamphetaminy szczegolnie w ciagu ostatnich paru lat zycia, inni twierdza ze pokazywal symptomy parkinsona i syfilizmu.

Eva Braun byla dlugoletnia kochanka Hitlera i przez 40 godz zona Hitlera. Poznali sie jak Eva miala 17 lat i pracowala jako asystetka jego fotografa, Hitler byl 23 lata starszy. Niemcy nie wiedzieli o istnieniu Braun az do czasu jej smierci, 29 kwietnia 1945, Hitler uwazal ze jest atrakcyjny dla kobiet i zwiazek z Eva oslabil by jego pozycje polityczna. Razem z Hitlerem popelnili samobojstwo w bunkrze w Berlinie (ona polknela kapsulke z cyjankiem a on zastrzelil sie). Dzien przed planowanym samobojstwem, 2 teriery Evy zostaly zastrzelone in a rozkazkaz Hitlera kapsulka cyjanku zostala wyprobowana na jego owczareku niemieckim , Blondi. Eva nie byla czlonkiem parti, interesowala sie moda, sportem i fotografia – wg historykow miala bardzo minimalny wplyw na Hitlera, ale Hitler byl bardzo do niej przywiazany i w testamencie zapisal jej 12tys marks. Ich ciala zostaly wyniesione z bunkru i spalone dosc dokladnie, ostatecznie pochowani zostali w Magdeburgu razem z Gobelsem z rodzina (zona i 6cioma dziecmi).

Hitler with Eva Braun in Berghof (se swoimi psami)

I tak oto przebiegla nasza bardzo ciekawa lekcja historii (mam nadzieje, ze duzo nie poprzekrecalismy)

Tuesday 2 October 2012

Budapeszt (Polski) - 2012/09


Budapeszt to byl taki spontaniczny wyjazd – w ostatniej chwili kupilismy bilet i bez zadnego “oczytania” ruszylismy do Budapesztu, z nadzieja, ze uda nam sie odpoczac troche i nie biegac jak zwykle by zobaczyc wszystko co sie da od rana do wieczora. 
Zrelaksowani na moscie Franz Joseph (znany tez jako Szabadság híd = most wolnosci)

Budapest nad Dunajem ma reputacje jednego z najladniejszych miast. Pod wzgledem architektury nie zrobil na nas oszalamiajacego wrazenia ale laznie i male sympatyczne kafejki na bardzo dlugo pozostana nam w pamieci. Okazalo, ze sie ze bez przewodnika “lonely planet” bylismy troche na poczatku zagubieni i niezbyt wiedzielismy co z soba zrobic ale nie trwalo to dlugo. Przez przypadek natknelismy na wycieczki po Budapeszcie http://www.freebudapesttours.hu, offeruja 2 typy wycieczek, jedna po Budzie i jedna po Peszcie. Oprowadzaja w zamian za napiwkek – nie ma ceny dale sie na koniec ile kto uwaza.  Najpierw sprobowalismy z nimi Bude i tak nam sie spodobalo, ze nastepnego snia poszlismy z nimi po Peszcie.
Jeden z powodow czemu lepiej z przewodnikiem chodzic, w ksiazce na pewno bysmy nie wyczytali, zeby wlesc na konia i dotknac jaj bo to szczescie przynosi (i rzekomo wszyscy studenci tak robia po skonczeniu roku - chyba to prawda po pomnik zielony a jaja wypolerowane i sie swieca)
 No i pora na pare faktow. Budapest powstal po polaczeniu Budy i Pestu 17 listopada 1873. 
Zalozycielem byl Swiety Stefan, jego prawa reka znajduje sie jako relikwia w Bazylijce Sw Stefana Bazylijka jest najwyzszym budynkiem w Budapeszcie, 96m, taka sama wysokosc jak parlament - mialo to symbolizowac harmonie miedzy kosciolem i polityka. Wg obecnej prawa zabudowy, w Budapeszcie jest zakaz wznoszenia wyzszych niz 96m budynkow.










A teraz pare slow o pierwszym moscie laczacym Buda i Pest - most lancucowy (chain bridge).

Juz od czasow sredniowiecznych Buda i Pest polaczone bylo mostem pontonowym, ktory funkcjonowal miedzy wiosna i jesienia. W zimie ludzie przemieszczali sie po lodzie, ale podczas roztopow nie bylo polaczenia. Wszystko sie zmienilo sie po tym, jak bogacz Istvan Szechenyj nie mogl dotrzec na pogrzeb ojca gdyz nie mogl sie przedostac na drugi brzeg. Wtedy to postanowil zbudawac most. 
Po dlugich poszukiwaniach odwaznego do podjecia tego wezwania inzyniera, szkod Adam Clark zotal wybrany i w 1848 roku most zostal otwarty. Legenda mowi, ze Clark byl tak dumny ze swojego mostu, ze wyznaczyl wysoka nagrode jak ktos znajdzie jakis problem/niedociagniecie zwiazane z mostem. No i jedyny problem jaki znalezli to to, ze lwy zdobiace most nie maja jezyka (okazalo sie to nie prawda, lwy maja jezyk ale nie jest on widoczny z poziomu ulicy) . W czasie II wojny swiatowej most zostal calkowicie zburzony.
Parliament na brzegu Dunaju, jest 3 najwiekszym parliamentem na swiecie. Otwarty zostal w 1986 roku na tysiaclecie powstania Wegier. Na projekt parliamentu ogloszono konkurs, a ze drugie i trzecie miejsce w konkursie cieszyly sie wielkim powodzeniem, wiec wybudowano wszystkie 3 projekty, parlament a na przeciwko niego obene muzeum etnograficzne i ministerstwo rolnictwa. Jesli parlament nie obraduje, mozna isc na darmowe 45min wycieczki. Wewnatrz znajduje sie najcenniejszy klejnot na Wegrzech - korona swietego Stefana (podczas II wojny swiatowej przechowywali ja Amerykanie w Kentucky i zwrocona zostala dopiero w 1978 roku).
Plac Bohaterow zbudowany dla uczcienia 1000 lecia Wegier. Na kolumnie jest archangiel Gabriel z krzyzem i z korona. Miedzy filarami sa statuly kroli i narodowych bohaterow.


Wzgorze zamkowe w Buda jest najstarsza czescia miasta z kamienicami z XV wieku i pod patronatem UNESCO. Najbardziej odwiedzany jest tam St Mattias kosciol przed ktorym stoi pomnik Sw Stefana na tle baszty rybakow. W zgorzach tez znajduje sie ciekawy Szpital w Skale - 10km tunelow we wzgorzu przeksztalcono podczas II Wojny Swiatowej w bardzo nowoczesny jak na tamte czasy szpital i przeciwatomowy schron. Szpital byl uzywany podczas wojny i pozniej podczas rewolucji w 1958 roku.

W Budapeszcie jest ponad 30 lazni i kazda z nich bardzo dobrze prosperuje. Laznie Szecheny to najwieksze laznie w Europie, z 3 wielkimi basenami na zewnatrz i 18 wewnatrz, zasilanumi rzez 15 zrodel. Laznie wygladaja jak zamek barokowy. Temperatura waha sie od 20 to 38 stopni. My spedzilismy tam ponad 4godz - to niesamowicie duzo dla kogos takiego jak ja nie przepadajacego za woda. Laznie te sa pare przystankow metrem od centru,. W centrum natomiast znajduja sie nie az tak wielkie aczkolwiek przepieknie zdobione kolorowymi mozaikami i kolumnami Gellert Laznie.


No i na koniec troche o jedzeniu - najwieksze wrazenie na nas zrobilo kominowe ciasto (chimney cake). Nazwa pochodzi od tego, ze kiedys obrecano surowe ciasto w rury kominowe i je piekli. Jest pyszne i serwowane z czekolada, orzechami, migdalami i ....... palce lizec
Wyjazd udany, spontaniczny bardzo relaksujacy. Zdjec za duzo nie zrobilismy ale mile wspomnienia na dlugo pozostana nam w pamieci.