Tuesday 5 July 2016

Zamki na Loarą - 2016/06

Łatwo zrozumieć czemu 200km odcinek nad Loara z 300 zamkami jest tak wielkim magnesem dla turystów. Każdy z zamków ukrywa jakąś tajemnicę, zabójstwo i miłosną intrygę. 

Dla nas był to przystanek w drodze do Chamonix. Nie przyjechaliśmy tu nastawieni na zwiedzanie ani nie mieliśmy listy rzeczy do zrobienia - nasz plan był co zobaczymy to zobaczymy a jak będzie super to wrócimy kiedyś lepiej przygotowani. 

WTOREK, 28 czerwca
We wtorkowy ranek wstaliśmy wczesnym rankiem, dopakowaliśmy samochód i ruszyliśmy w drogę do Chamount-sur-Loire. Wczesnym popołudniem wprowadziliśmy się do przytulnego pensjonatu, bardzo gustownie urządzonego w bardzo francuskim stylu. By nie tracić czasu poszliśmy do poblskiego zamku Chamount, którego historia sięga X wieku i do 1938 roku był w rękach prywatnych. Dziś ma status muzeum a w jego pustych komnatach wystawiane są prace lokalnych artystów. Od czerwca do pażdziernika w parku zamkowym odbywa sie Wielki Festiwal, zjeżdżają się tu projektańci ogrodów z całego kraju i rewalizują o najlepiej zaprojektowany ogród.
Pierszy dziń usany mimo braku planu, w korkach nie staliśmy, pierwszy zamek zaliczony, pensjonat fajny a wszystko zakończone obiadem w lokalnym hotelu.



ŚRODA, 29 czerwca
W drugi dzień już nie układalo nam się wszystko tak dobrze. Po śniadaniu jakoś tak się kręciłiśmy ze dopiero koło południa się wygrzebać. Mieliśmy jechać rowerami do zamku Bolois ale jakoś sie pogubiliśmy a jak się już znaleźliśmy to postanowiliśmy wrócic i pojechać 11km w druga stronę do Amboise. Droga tam strasznie nam się dłużyła mimo że krajobraz się zmieniał, jechaliśmy wzdłuż Loary, przez pola, podleżdżaliśmy pod górki - pedołowaliśmy pedałowaliśmy i nie mogliśmy dojechać. 

CZWARTEK, 30 czerwca
Jak już dotarliśmy to Amboise zostaliśmy pozytywnie zaskoczeni, w centrum miasta góruje potężny zamek otoczony kamienistymi uliczkami ze sklepikami i restauracjami. 
To tu spędził ostatnie 2 lata swojego życia Leonardo da Vinci i został pochowany z jednych z pobliskich kościólów, ktory został niestety zniszczony a domniwane zwloki artysty zostały przeniesione do katedry na zamku.

Pedałowanie do domu poszło nam szybciej, kolacja w stylu jak lubimy najbardziej, na świeżym powietrzy w ogrodzie naszego pensjonatu - localne wino, lokalna bagietka, localne sery
PIĄTEK, 1 lipca
Dzień trzeci naszego pobytu nad Loara przywitał nas pochmurnym niebem i mżawka. Dziś wybieranie nie zajęło nam dlugo i przed śniadaniem zaliczylismy 15km przejażdżkę rowerami. Po śniadaniu zapakowaliśmy sie w samochód i pojechaliśmy do oddalonego o 23km Chenonceau, uważanego za jeden z najbardziej romantycznych zamków.

Henryk II ofiarował Chenonceau swojej faworycie Dianie. Kochankowie spędzali w Chenonceau najszczęśliwsze chwile. Diana to miejsce wręcz uwielbiała, jednak nie cieszyła się nim zbyt długo. Po śmierci kochanka, prawowita żona króla – Katarzyna Medycejska – odebrała Dianie posiadłość, dając jej w zamian znacznie skromniejszy Chaumont.




Pogoda sie poprawiła, my zwiedziliśmy tylko 2 zamki i za szybko było wracać do do pensjonatu więc pojechalismy do Usse zamku, którego broszury były wszędzie.
Zamek fajny ale do środka już nie wchodziliśmy bo byłby to nasz 4 zamek i już nam się nie chciało. Dopiero pisząc ten blog, doczytaliśmy się ze to właśnie w tym zamku podczas wizyty Charles Perrault napisał baśń Śpiąca Królewna. Zamek w Ussé był wzorem dla zamku śpiącej królewny, gdyż otoczony był wówczas trudnymi do przebycia lasami. Obecnie w zamkowym muzeum znajduje się stała wystawa figur woskowych w kilku komnatach, odtwarzająca treść baśni.
Ostatnim zamkiem jaki widzieliśmy to Azay-le-Rideau, malownicze położonym na malej wysepce otoczony parkiem.
Tak nam minęły 3 dni nad Loarą. W piątek rano zjedliśmy śniadanie i ruszyliśmy w 600km drogę do Annecy, wybalezionego przez Słonia. Annecy to urocze miejsce zwane czasami alpejską wenecją. Malownicza miejscowość nad jeziorem, otoczona górami, starówka poprzecinana kanałami.




SOBOTA, 2 lipca
Deszcz za oknem, wstawać się nie chce ale plan napięty dziś mielismy bo o 18 godzinie mieliśmy odebrać Umę z lotniska w Genewie, godzina jazdy. No i jak mieliśmy ze sobą rowery to fajnie by było objechać jezioro, tylko 20 km :). Więc się zebraliśmy, Słoń poszedł na mały bieg a ja tradycyjnie pakowałam samochód. Potem wsiedliśmy na rowery i pojechaliśmy - jakoś tak nam się udalo z poodą, ulewa zaczęła się jak wróciliśmy i spakowaliśmy rowery.
Potem szybka pizza na starówce i ruszyliśmy w droge do Genewy, odebraliśmy Ume i dalej w drogę do Chamonix.

Co było dalej w następnym blogu pisanym przez redaktora Umę.